; ;

30 sierpnia 2017

B L E S S E D

Jesus Castley
dwadzieścia dziewięć lat, czarny charakter


Niewiele ma w sobie boskich cech, a zakonnice pewnie do tej pory plują sobie w brodę, że takiemu cymbałowi jak on dały takie szlachetne imię. Jego sposób na życie można zawrzeć w paru krótkich zdaniach. Całe swoje życie żeruje. Żeruje na naiwności, zaufaniu, jest pasożytem, pasożytuje na kobietach, które wierzą, że on to nie tylko dwadzieścia jeden centymetrów we wzwodzie i nad wyraz długie palce, ale też kalejdoskop uczuć, których nie okazuje, no ale one gdzieś, kurwa mać, muszą być, bo przecież nie jest małpą ani szympansem. A może właśnie jest? Całe życie kierowany pierwotnymi instynktami, chęcią przetrwania, nie bał się zagrać na uczuciach reżyser innego reality show. Gotowa na każde wezwanie, czekająca na niego bez majtek i z otwartą buzią - kandydatka idealna. Parę przekłamanych statystyk, sfałszowane wyniki głosowania i milion złotych na pół - umowa potwierdzona przez panią reżyser krótkim mhhm wybełkotanym przez majtki wsadzone w buzi była wiążąca jak żadna inna. Coś jednak poszło nie tak. Skończyło się skandalem, jego bankructwem i iście szatańskim pomysłem na wyjście z tego bagna. Zdjęcia pani reżyser ze spermą na twarzy szybko zajęły internet, a jego kieszenie napełniły się pieniędzmi. Podłużna blizna na szyi po dziś dzień przypomina mu o kobiecie, która straciła swoją niewinność za jego sprawą. Nie pozwolił o sobie zapomnieć, dlatego tu jest, gotów wzbudzać kolejne obyczajowe skandale. Spowiedź.


Mam nadzieję, że nie jest tak źle jak mi się wydaje, a jeśli jest, to postaram się nadrobić w wątkach. Serio. Obiecuję.

13 komentarzy:

  1. [Takie imię, a taki niegrzeczny z niego chłopczyk! Isla udaje grzeczną, ale chętnie trochę poflirtuje z Jesusem, jeśli byłaby ochota na taki wątek :) Tymczasem witam serdecznie i życzę udanej zabawy.]

    Isla

    OdpowiedzUsuń
  2. [Isla nie jest aż tak niewinna jakby mogło się wydawać, ale pewnie jeszcze coś tam do zepsucia zostało, więc Jesus jak najbardziej może próbować ją zdemoralizować. Pomyślałam sobie, że nasza dwójka mogłaby się trochę zabawić razem w klubie, do którego i Isla czasem zagląda, by trochę potańczyć i się czegoś napić. Ewentualnie możemy uznać, że wieczór ten miał miejsce, może nawet się ze sobą przespali (opcjonalnie), a teraz trochę bawią się w kotka i myszkę.]

    Isla

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cześć! Pierwsze skojarzenia z imieniem zgoła inne, niż to co widać w karcie :D Ale pozytywne wrażenia. Naprawdę, czarny charakter, idealny kandydat do programu :P I ja się zastawiam, co ja tutaj robić :D]

    Jimmy

    OdpowiedzUsuń
  4. // Ouc. Co za konkurencja sie szykuje. Az niedobrze wchodzic takiemu Jesusowi w droge. Izzy ze swoim nieobliczalnym charakterem, pewnie znajac osobe publiczna, jaka jest Twoj pan, powinna go unikac, ale czy jdst w stanie stlumic swoja chec dopierniczania sie do kazdego innego uczestnika? Juz widze, ze to bedzie ciekawy program. Tyle roznych charakterow i tyle mozliwosci na relacje. Jesus bedzie chyba kluczowym uczestnikiem, dzialajacym Isoldzie na nerwach. Otwarty, bezczelny, bezduszny, toksyczny, playboy.

    Witam sie z Jesusem. Amen.

    Isolda

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziadkowie, którzy po śmierci jej rodziców przejęli nad nią opiekę, starali się wychować ją na grzeczną i dobrze wychowaną dziewczynę. I przez pewien czas faktycznie taka była, ale im starsza się stawała, tym częściej tylko taką udawała. W domu i przy sąsiadach faktycznie zachowywała się jak należy, ale gdy wychodziła ze znajomymi na imprezy lub miasto, pozwalała sobie na rzeczy, których robić nie powinna. Czasem coś wypiła, czasem zapaliła, później tańczyła z obcymi mężczyznami i do późnej nocy spacerowała z nimi po mieście, choć babci mówiła, że śpi u przyjaciółki. A ona jej wierzyła, bo nawet nie przyszło jej do głowy, że jej wnuczka może kłamać.
    Wbrew temu wszystkiemu, wcale nie była tak mocno zdemoralizowana jak niektóre jej koleżanki. Od narkotyków wolała trzymać się z daleka, do nieprzytomności upiła się tylko raz i więcej nie próbowała, a seks uprawiała dopiero w wieku dwudziestu lat, tuż przed wyjazdem do Ameryki. Był to prezent pożegnalny dla chłopaka, z którym wtedy chodziła, a którego miała więcej na oczy nie zobaczyć, choć Isla uważała go za całkiem przyzwoitego i ogarniętego człowieka. Gdyby sytuacja wyglądała inaczej, a oni byli starsi, zapewne myślałaby o nim jako o idealnym kandydacie na męża. Na ślub jednak było jeszcze o wiele za wcześnie, szczególnie że Edwards wolała gonić za marzeniami i zająć się wpierw swoją karierą.
    Odkąd jednak przyjechała do Ameryki, nie była już taka cnotliwa. Zdarzało się, że szła do łóżka z dopiero co poznanym facetem, a później zmywała się i zapadała pod ziemię. Mężczyźni mogli tak robić i robili to często, według społeczeństwa jednak takie zachowanie kobietom nie przystało, ale Isla miała gdzieś co mówią inni.
    Jednym z problemów na wyspie było to, że nie mogła zniknąć. Była więc skazana na obecność Jesusa, z którym zapomniała się na chwilę w męskim kiblu w klubie. Nie zamierzała się jednak przed nim chować albo udawać, że go nie zna, samo jakoś tak wyszło, że nie mieli okazji porozmawiać przez kilka następnych dni, choć widziała go kręcącego się po willi. Była zbyt zajęta swoją pracą i nie chciała się rozpraszać byle kim, może dlatego nie zauważyła zbliżającego się do niej Jesusa, kiedy kończyła właśnie malować jedną z uczestniczek.
    Jedną ręką złapała się oparcia niewielkiego stolika, tym samym chroniąc się od upadku na równie zaskoczoną co ona dziewczynę. Posłała jej tylko przepraszający uśmiech, jednocześnie się prostując, aczkolwiek żadnego innego ruchu zrobić nie mogła, gdyż mężczyzna dość mocno ją przytrzymał.
    — Skończyłam, możesz już iść — powiedziała do siedzącej przed nią blondynki, a kiedy ta uciekła, sympatyczny uśmiech zniknął z jej twarzy. — To, że raz się bzyknęliśmy nie oznacza, że masz teraz prawo do ściągania mi majtek kiedy ci się żywnie podoba, Jesus — mruknęła, zaciskając dłoń na jego ręce, którą trzymał ją za tyłek, i wbijając mu długie paznokcie w skórę. — Puść mnie.

    Isla

    OdpowiedzUsuń
  6. // Czemu nie! Jak wymyslisz jakis poczatek to chętnie nam zacznę. Jakos wyrobimy na dwa fronty. ^^

    Izzy

    OdpowiedzUsuń
  7. [Cześć, przychodzę szybciutko po wątek! Myślę, że Prim nie dałaby się nabrać na jakiekolwiek gierki z jego strony, no ale z drugiej strony, czego nie robi się dla wygranej? :p
    Masz już jakiś pomysł, czy robimy burzę mózgów? c:]

    Primrose

    OdpowiedzUsuń
  8. [Aaaa podoba mi się <3 Nie mogąc się z nim skontaktować, po jakimś czasie straciłaby nadzieję i pogodziła się z tym, że dała mu się tak owinąć wokół palca, a tu nagle spotka go w najmniej oczekiwanym momencie; w programie, do którego zgłosiła się, nie licząc na wiele.
    Teraz patrzyłaby na to z zupełnie innej perspektywy, w końcu dorosła i zaczęła rozumieć, jakie błędy popełniła w przeszłości :p I myślę, że miałaby mieszane uczucia co do chłopaka, na pewno miałaby mu za złe to całe zniknięcie. Nie wiem, czy chciałabyś ustalić coś jeszcze, bo mi się ten pomysł naprawdę podoba i mogę nam nawet zacząć :D I rozumiem, że zaczęłybyśmy od ich pierwszego spotkania, już w programie, tak?]

    Primrose

    OdpowiedzUsuń
  9. [Patrz, a zastanawiałam się, czy nie zrobić kobiety reżysera xd Póki co mam pana - jak już wiesz, więc może wątek z Ramoną? Ramy jest niewinna i wierzy w bajki, chyba że zasiądzie za konsolą sprzętu muzycznego, albo generalnie zajmuje się pracą, to wówczas jest twardo stojącą perfekcjonistką z zadatkami na zołzę xD Co ty na to? ;>]

    Ramona King

    OdpowiedzUsuń
  10. — CASTLEY!
    Warczę jego nazwisko donośnie, tak żeby usłyszał mnie w nawet najczarniejszym kącie wili, wszędzie tam, gdzie kopuluje ze swoimi mnożnymi króliczkami, pozbawiając kolejnej swojej ofiary majtek. Nie zajmuje mi to długo, żeby się domyślić, ze to on rozniósł plotkę jakobyśmy się mieli już zdążyć przespać. Wszystko kosztem innych uczestników, prawda? Jesus jako pierwszy przychodzi mi na myśl pod kątem domeny: po trupach do celu.
    — Castley, gnido! — powtarzam otwierając kolejne drzwi dostępnego pokoju, tym razem te do łazienki, domyślając się, że kogoś może jeszcze na zlewie nie przeleciał i mógłby chcieć nadrobić zaległości. Mógł oszukiwać większość lasek, ale nie mnie, że urokliwy z niego, odpowiednio bezczelny i niegrzeczny, typ. Zastanawiam się tylko, kto mu w to wierzy? Marszczę wściekła brwi, dostrzegając go pół-nagiego pod prysznicem i przewracam oczami, bo tak, kurwa, ciężko zamknąć za sobą drzwi, kiedy zamierza się negliżować?
    Nie dostrzegam w tym niekonsekwencji, jako, że szukam go po wili bez uwzględnienia konsekwencji i to prawdopodobnie moja wina, że wbijam mu się do łazienki przed myciem. Ale jaka moja by nie była, jego i tak zawsze jest większa.
    — Co ty odwalasz?!
    Szukam wzrokiem koszuli, za którą mogłabym go chwycić i szarpnąć w swoim kierunku, ale żadnej na sobie nie ma, tylko spodnie, dlatego pchnięcie na ścianę musi wystarczyć.
    — Jesus — cedzę przez zęby. Nie, już nie krzyczę, jeszcze tak mnie nie pogrzało, żeby przy nim krzyczeć „Boże”. Od tego miał wianek pomniejszych, nieważnych kobiecych członków ekipy. Zamiast tego przytrzymuję go dłonią przy, jak się okazuje, ściance prysznica, chwilę jeszcze myśląc, jak ten Castley musi mieć popaprane we łbie.
    — Spałeś … ze mną? …i jaja masz dalej całe?
    Po kolei, wolno wywarkuję każde kolejne słowo, tak żeby mnie dobrze zrozumiał, bo musi mieć z tym niemałe problemy.
    — Gdzie ty to wymyśliłeś?!

    Izzy
    // mam nadzieję, że nie masz mi za złe takiego zaczęcia, ale czekałam aż skrobniesz i się nie doczekałam to wymyśliłam coś na poczekaniu. xD

    OdpowiedzUsuń
  11. // Odpisałabym od razu, ale wiem, że jak to zrobię, to potem rozjedzie mi się kolejka, dlatego będziesz musiała chwilę poczekać bo mam jeszcze Twoją Ann, Nicka i Tony'ego przed Jesusem! xD

    Izzy

    OdpowiedzUsuń
  12. Marszczę ostrzegawczo brwi. Serio, próbuję być miła. M-I-Ł-A! To bardzo dużo kiedy ma się przed sobą chama i prostaka. Jeszcze nie wie, że kiedy się nie pieklę bardziej i nie rzucam, znaczy, że to szczyt mojej grzeczności, ale zaraz może się dowiedzieć, bo nerwy zaczynają mi puszczać, z każdym kolejnym wypowiedzianym przez niego słowem. Zastanówmy się. Skoro już i tak wszyscy wiedzą, że mnie zaliczył, co jest nieprawdą, to przecież nie mam już nic do stracenia. Ostrzegawcze, ostre spojrzenie, nagle znika. Ale to nic dobrego, Królu Złoty. Zaraz się przekonasz.
    — Nie, ty jesteś niereformowalny…
    Śmieję się, chociaż nic mnie przecież wcale nie śmieszy. To ten z perfidnych śmiechów, przeznaczonych dla szczególnych ludzi, którzy szybko mogą zacząć żałować, że sobie ze mną igrali. Na razie jest jednak bezpieczny. Odchylam głowę w bok, kręcąc nią z politowaniem, bo nie mieści mi się w niej, że można być takim wyuzdanym prymitywem.
    — Nie ciesz się tak. Za swoje dwadzieścia i jeden we zwodzie nie dostałbyś nawet jeden.
    Da się mu wejść na ego? To ma tak wielkie, że widocznie już i tak nie mieści mu się w gaciach, skoro tak ochoczo je zdejmuje. Przewracam oczami, bo słyszał może, że może nie na każdym dyndająca kiszka może zrobić wrażenie? Dlatego mój wzrok skoncentrowany jest na jego oczach. Diabelnie irytujących, jak pozostałe metr osiemdziesiąt parę (?) jego ciemnej masy. Szczęśliwie, na razie nic więcej nie mówi. Dzięki Panie, bo musiałabym…
    … za późno. Gęba mu się jednak nie zamyka, a czasem powinna.
    — W ustach nie — burczę rozdrażniona, zanim bez zastanowienia łapię to, co powinno pozostać skrępowane w jego bokserkach, a co majta mi się przed oczami, zupełnie bez pomyślunku. Jakby się tylko prosił żeby to złapać i zgnieść jak robaka. Orzeszka… bo ta metafora będzie chyba bliższa moim oczekiwaniom, jako, ze po nim nie spodziewam się żadnych. Nie żebym go nie ostrzegała. Ściskam go w kroku nie dla zabawy przecież, a on sam najlepiej wie, że już na pewno nie dla przyjemności, bo ból musi mu rozrywać trzewia.
    — Odkręć to, Castley! — warczę, bo bycie miłym się skończyło. Z tyłu głowy gdzieś przemyka mi myśl, że znany gdzieś był z bicia kobiet. Damski, kurwa, bokser. Dla bezpieczeństwa jednak odsuwam się w tył, upewniając się, że kolanem mimo wszystko w akcie obrony sięgnę pomiędzy widoczny, slaby, męski punkt. Sam mi go przecież tak gorliwie odsłonił.
    — I o co Ci u diabła chodzi z tym króliczkiem?
    Może lepiej było nie pytać? Nie wiem czy chcę to wiedzieć.

    Izzy

    OdpowiedzUsuń
  13. [może... nie wiem - Ramy mogłaby być odpowiedzialna za to, że nie mają ciepłej wody. I on mógłby się skądś dowiedzieć, że to jej wina i stwierdzić, że się w takim razie wykąpie u niej, albo że się z nią rozmówi. Nie wiem co by zrobił w takiej sytuacji xD Albo jakoś inaczej może chcieć się zemścić. Może to też być nie za brak wody, ale na przykład wkurwiającą melodyjkę i budziki ustawione co godzina od 4 nad ranem xd]

    Ramona

    OdpowiedzUsuń